Nikon, i zaraz Canon (nie zapominajmy również o Sony) przedstawiają
pełnoklatkowe lustrzanki w "przystępnej cenie". Przystępna cena na nasze
warunki, to kilka średnich krajowych. A cały chwyt marketingowy
sprowadza się do tego, żeby wmówić nam z jednej strony, że jeśli nas nie
stać, to do roboty, a z drugiej robi z nas bezrozumne masy, dla których
oto powstały super przystępne, super lustrzanki.
Czy warto zapłacić dwa razy więcej, żeby fotografować w formacie FF?
Wiem, wiem, większy zakres tonalny, lepsze ISO, mniejsza głębia
ostrości... no i ten przelicznik z cropa - na FF wszystko jest jak
należy. 50mm to 50mm, a 24 to 24.
Ale czy naprawdę warto??
Czy tak naprawdę ma to aż takie znaczenie?
Rozumiem, masz kasę, wydajesz jak chcesz - jak najbardziej! Jedni jeżdżą
kilkunastoletnimi superfurami, inni nowymi, nudnymi, praktycznymi
średniakami, a jeszcze inni... (ech, też bym chciał Bentleya :)).
Ale czy właściciele Bentleyów jeżdżą nimi ponieważ są szybsze? większe?
bardziej praktyczne? lepiej się prowadzą? Otóż nie! Jeżdżą nimi
ponieważ są luksusowe, prestiżowe (jak to ktoś kiedyś powiedział,
posiadanie takiej marki dodaje dużo "prestyszu"). Wiele o niebo tańszych
samochodów dorównuje im, a nawet je przewyższa.
I myślę, że podobnie jest z pełną klatką.
Dla 99% użytkowników tzw. cropy wcale nie odbiegają jakością od tego co prezentują większe formaty.
Cała ta marketingowa papka przysłania to, o co tak naprawdę chodzi w
fotografii - robienie zdjęć, pokazywanie świata przez pryzmat swojej
puszki, słoika i oka.
Przecież niesamowite obrazy powstają przy użyciu systemu 4/3, a nawet aparatów kompaktowych, tych z małymi matrycami.
Rozumiem różnice między kompaktem i lustrzanką jeśli chodzi o szybkość
działania i cały zakres możliwości - co też się zmienia i powoli
wyrównuje.
Fotografuję od jakiegoś już czasu (czasy Zenita i Praktiki - czyli
filmowy FF) i wiem, że kierujemy się często owczym pędem za lepszym,
szybszym, bardziej "prestyszowym", ale często zapominamy po co nam te
wszystkie sprzęty. Też lubię popatrzeć, podotykać moje cacka, ale czasem
warto wyjść i zrobić z nich użytek, zgodnie z którym trafiły w nasze
ręce.
P.S.
Nikon D600, albo Canon 6D - zastanawiam się co wybrać! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz