piątek, 12 października 2012

Pełne klatki dla mas...

Nikon, i zaraz Canon (nie zapominajmy również o Sony) przedstawiają pełnoklatkowe lustrzanki w "przystępnej cenie". Przystępna cena na nasze warunki, to kilka średnich krajowych. A cały chwyt marketingowy sprowadza się do tego, żeby wmówić nam z jednej strony, że jeśli nas nie stać, to do roboty, a z drugiej robi z nas bezrozumne masy, dla których oto powstały super przystępne, super lustrzanki.


Czy warto zapłacić dwa razy więcej, żeby fotografować w formacie FF?

Wiem, wiem, większy zakres tonalny, lepsze ISO, mniejsza głębia ostrości... no i ten przelicznik z cropa - na FF wszystko jest jak należy. 50mm to 50mm, a 24 to 24.
Ale czy naprawdę warto??
Czy tak naprawdę ma to aż takie znaczenie?

Rozumiem, masz kasę, wydajesz jak chcesz - jak najbardziej! Jedni jeżdżą kilkunastoletnimi superfurami, inni nowymi, nudnymi, praktycznymi średniakami, a jeszcze inni... (ech, też bym chciał Bentleya :)).
Ale czy właściciele Bentleyów jeżdżą nimi ponieważ są szybsze? większe? bardziej praktyczne? lepiej się prowadzą? Otóż nie! Jeżdżą nimi ponieważ są luksusowe, prestiżowe (jak to ktoś kiedyś powiedział, posiadanie takiej marki dodaje dużo "prestyszu"). Wiele o niebo tańszych samochodów dorównuje im, a nawet je przewyższa.
I myślę, że podobnie jest z pełną klatką.
Dla 99% użytkowników tzw. cropy wcale nie odbiegają jakością od tego co prezentują większe formaty.
Cała ta marketingowa papka przysłania to, o co tak naprawdę chodzi w fotografii - robienie zdjęć, pokazywanie świata przez pryzmat swojej puszki, słoika i oka.
Przecież niesamowite obrazy powstają przy użyciu systemu 4/3, a nawet aparatów kompaktowych, tych z małymi matrycami.
Rozumiem różnice między kompaktem i lustrzanką jeśli chodzi o szybkość działania i cały zakres możliwości - co też się zmienia i powoli wyrównuje.
Fotografuję od jakiegoś już czasu (czasy Zenita i Praktiki - czyli filmowy FF) i wiem, że kierujemy się często owczym pędem za lepszym, szybszym, bardziej "prestyszowym", ale często zapominamy po co nam te wszystkie sprzęty. Też lubię popatrzeć, podotykać moje cacka, ale czasem warto wyjść i zrobić z nich użytek, zgodnie z którym trafiły w nasze ręce.

P.S.
Nikon D600, albo Canon 6D - zastanawiam się co wybrać! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz